___________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
____________________________________________________________________

    Piatek, 20.03.1992.                                      nr. 17
____________________________________________________________________

W numerze:
          Maciek Cieslak - Dostrzezone - rozwazone
        Adach Smiarowski - Jak to bylo z ta Solidarnoscia, cz. II
 Wlodzimierz Holsztynski - Trzy po trzy. Przesa/dy i magia
      Jurek Karczmarczuk - Krotka historia o zabijaniu
"Jestesmy Homo Sapiens?" - rozmowa z Witoldem Karczewskim
         Anna Romanowska - List do redakcji
____________________________________________________________________

Od red. [J.K-ek]: W ramach eksperymentow z formula "Spojrzen"
proponujemy od dzis stala rubryke "Dostrzezone - rozwazone", prowadzona
przez naszego wspolpracownika Macka Cieslaka z Darmstadt w Niemczech,
a oparta na prasie krajowej i nasluchu radiowym. W zamierzeniu bedzie
sie ukazywac co dwa tygodnie. Bedziemy wdzieczni za Panstwa uwagi
dotyczace celowosci i formy tej rubryki. Nie chcemy bowiem dublowac
ani "Donosow", ani "Dyrdymalek". Uwazamy jednak, ze i w magazynie
publicystyczno-kulturalnym, ktory probujemy tworzyc, jest na tego
typu dzialalnosc miejsce.

____________________________________________________________________

                    DOSTRZEZONE - ROZWAZONE
                    ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

(Przeglad wybranych wydarzen krajowych 5.03 - 19.03.92)

Maciek Cieslak ([email protected])


                        >> dostrzezone <<

(5.03) Stosunkiem glosow 171:138 (38 wstrzymujacych sie) Sejm odrzucil
rzadowe "Zalozenia polityki gospodarczo-spolecznej na 1992 r.". Przeciw
glosowaly m.in. kluby UD, KLD, SLD, KPN. "Ostateczny wynik glosowania
jest wynikiem pewnych rozgrywek politycznych, a nie merytorycznej oceny
programu" - oswiadczyl nazajutrz premier. Rzad rozpoczal przygotowywanie
ustawy budzetowej na podstawie odrzuconych "Zalozen". W srode (18.03)
zatwierdzil jej ostateczna wersje i przeslal do Sejmu. Debata budzetowa
odbedzie sie 23 marca.

                               ###

Niedzielne spotkanie tzw. "frakcji chadeckiej" mialo charakter rozlamo-
wy - uznal (11.03) Zarzad Glowny PC. Frakcja jednoznacznie sprzeciwia
sie prowadzonej przez Prezesa J. Kaczynskiego polityce majacej na celu
wprowadzenie Unii Demokratycznej do Rzadu.

                               ###

"Antyrynkowa retoryka rzadowa moze okazac sie przede wszystkim taktyka,
a nie rzeczywistym programem" - napisal A. Hall w artykule programowym
dotyczacym stworzenia 'koalicji kontynuacji reform'" (GW 13.03).

                               ###

(13.03) Prezydium Unii Demokratycznej upowaznilo Tadeusza Mazowieckiego
do prowadzenia rozmow z premierem w sprawie rozszerzenia koalicji rza-
dowej. Jan Olszewski wysunal propozycje dzien wczesniej, kiedy obaj
politycy spotkali sie nieoficjalnie, w tajemnicy przed prasa. Po spot-
kaniu oficjalnym lider UD stwierdzil, ze premier dazy do autentyczne-
go porozumienia z Unia. Tak w koalicji rzadowej, jak w Unii pojawily
sie glosy przeciwne jej udzialowi w rzadzie. Ewentualne wejscie KLD do
rzadu, czego domaga sie Unia, moze okazac sie zbyt trudne, oswiadczyl
premier.

  We wtorek (17.03) Mazowieckiego przyjal prezydent. Tego samego dnia
rozmawial on rowniez z prezesem ZChN Chrzanowskim i poslem Niesiolow-
skim. W najblizszy weekend spodziewane jest spotkanie liderow partii
koalicji rzadowej poswiecone mozliwosci rozszerzenia koalicji.

                               ###

Przebywajacy w Waszyngtonie minister finansow A. Olechowski prowadzil
we wtorek (17.03) zabiegi o uznanie kierunku polskich reform w MFW
i Ministerstwie Skarbu USA. Rownoczesnie w kraju przebywala misja MFW.
Projekt budzetu na 92 r. z deficytem 65 bln zl uznany zostal za "zasa-
dny i usprawiedliwiony" - powiedzial Olechowski na konferencji praso-
wej - "Fundusz zgodzil sie rowniez z rzadowymi zalozeniami polityki
gospodarczej". MFW pomoze sfinansowac deficyt. W kwietniu w Polsce ma
nastapic reaktywacja zerwanego przed rokiem porozumienia, o ile Sejm
zatwierdzi budzet.

                               ###

W czwartek (12.03) zakonczyla swoja pierwsza oficjalna wizyte w Pol-
sce delegacja Kongresu Polonii Niemieckiej, utworzonego przed miesia-
cem w Dortmundzie. Dwumilionowa Polonia niemiecka nie ma wciaz sta-
tusu mniejszosci narodowej. Uchodzi tez za najbardziej zdezintegro-
wana i zwasniona spolecznosc polska na Zachodzie. Kilkaset tysiecy
Polakow przebywa w Niemczech nielegalnie.

                               ###

Projekt ustawy "O prawnej ochronie zycia poczetego" w wersji odrzuco-
nej przez poprzedni sejm, tzn. dopuszczajacy aborcje tylko wobec za-
grozenia zycia matki - jest znow w parlamencie. Poslowie ZChN zebrali
pod nim juz ponad 170 podpisow, w tym kilku poslow UD, ktorzy podpi-
sali, aby "nie dopuscic do tego, zeby Unii nadano marke ugrupowania
proaborcyjnego" (A. Hall).

---------------------------------------------------------------------

                         >> rozwazone <<

                       KOSZTOWNA DEMOKRACJA

    Czy demokracja nie jest obecnie dla Polski zbyt kosztowna ? -
jeszcze do niedawna nikt nie postawilby powaznie podobnego pytania.
Do pierwszych wolnych wyborow sejmowych wszystko wydawalo sie pros-
te: demokracja potrzebna i najwazniejsza! Dzis, juz w demokratycznej
Rzeczpospolitej, pytanie, czy demokracja szkodzi czy tez pomaga re-
formom, nabiera coraz wiekszej aktualnosci.

    Uslyszalem ostatnio, ze do prowadzenia zdecydowanych reform gos-
podarczych, Polsce przydalby sie "lagodny rezym autorytarny", a jesli
nie, to przynajmniej dekrety dla rzadu. Rada ta nie padla, bynajmniej
z ust Leszka Moczulskiego, ani - nie daj Boze - prezydenta. Wypowie-
dzial ja publicznie jeden z ekspertow misji MFW, ktora odwiedzila w
tym tygodniu Polske.

    Propozycja wcale nie dziwi. Od dwoch tygodni trwa przeciez ostry
kryzys rzadowy i parlamentarny zarazem. Faktografia jest znana:
w sejmie III Niepodleglej nie istnieje pojecie wiekszosci parlamen-
tarnej, nie ma tez opozycji; koalicje zawiazuja sie ad hoc, zmienia-
ja przed kazdym wazniejszym glosowaniem i sa, krotko mowiac, egzoty-
czne. To, jak zaglosuje dana partia, latwiej przewidziec rzucajac
koscmi, niz odnoszac partyjny program do tresci glosowanych ustaw
czy "nazwisk" kandydatow na urzad. Sytuacja rzadu nie jest lepsza.
Ma za soba waska, niezdyscyplinowana i osobliwa koalicje: zwiazkow
zawodowych i chlopow - z jednej strony, z drugiej zas - prorynkowych
"chadekow"; wokol siebie nieprzychylna opinie publiczna, no i prak-
tyczne wotum nieufnosci Sejmu. Slowem, wyobrazic sobie, ze uklad ten
moze trwac, a panstwo bedzie funkcjonowac i wychodzic z kryzysu,
graniczy z wiara w cuda.

    Gdy pomyslimy nad realnymi scenariuszami zamian, musimy sila
rzeczy stanac wobec starego dylematu dotyczacego ceny i ogolnie -
klopotow z demokracja.

    Latwo dostrzec bowiem w Polsce dwa takie, najbardziej realne,
scenariusze. Pierwszy, nazwijmy go wyjsciem "praktycznym", to po
prostu rada eksperta z MFW, albo ujmujac filozoficznie: demokracja
jest zbyt kosztowna, dla jej dobra - chwilowo ograniczmy ja. Drugi
scenariusz, "dogmatyczny": demokracja jest dobra na wszystko; choc
kosztowna - zdajmy sie na nia.

    Grunt pod jedno jak i drugie wyjscie mamy wlasciwie przygotowany.
Jest w kraju osoba, ktora ma dlugoletnie doswiadczenia z niedomokraty-
cznym pomaganiem demokracji. Po glosowaniu nad rzadowymi "Zalozeniami"
prezydent Walesa, zapytany co zrobi, jak rzad poda sie do dymisji, po-
wiedzial, ze ma przygotowane warianty, wlacznie z "premierem Walesa
na czele rzadu programowego". Wczesniej poslowie uslyszeli, ze "zarty
sie skonczyly" i prezydent "moze postarac sie o wycofanie mandatow"
tym poslom, ktorzy nie popra jego kandydatki na prezesa NBP...
Z drugiej strony, niewykluczone, ze demokracja wykorzysta szanse i
zaradzi wszystkiemu sama. Trwaja przeciez proby rekonstrukcji koali-
cji rzadzacej, wlasnie w kierunku programowym, czyli oparcia jej na
podstawie politycznej, a nie ideowej, jak jest do tej pory. W kazdej
z wchodzacych w gre partii istnieja juz frakcje, ktore pra w kierunku
takiej wlasnie koalicji.

     Cene demokracji poznaje dzis nie tylko Polska, ale tez kilka
innych "transformujacych sie" panstw: od Gruzji i Algerii po europej-
skie postkomunistyczne. Kazde staje przed podobnym dylematem. Ale
polska demokracja - warto na koniec przypomniec - podobne lekcje juz
przerabiala i jakas odpowiedz dac moze. Analogia jest zaskakujaca i
trzeba sobie zyczyc by byla pelna. W 1923 r., z powodu dramatycznej
sytuacji gospodarczej i spolecznej upadl koalicyjny rzad endecko-
ludowy premiera Witosa. Najwazniejsze partie polityczne doszly do
porozumienia i utworzyly ponadpartyjny, stabilny rzad reformatorski
Wladyslawa Grabskiego - jeden z najbardziej zasluzonych dla II RP.
A ze nie bylo to latwiejsze niz dzisiaj, niech swiadczy zapis atmosfe-
ry sejmowej tamtych lat (Kurier Poranny 4.04.1922): "Temperatura
na sali sejmowej doszla do najwyzszego napiecia po mowie p. Wozni-
ckiego, ktory z ramienia grupy "Wyzwolenie" zglosil () wotum nieuf-
nosci dla politykow Glownego Urzedu Ziemskiego. () Wyrazenia  uzyl posel Putek, wiceprezes PSL-Lewica,
pod adresem p. Bryla. Ostatni okrazyl lawy, dwukrotnie uderzyl z tylu
p. Putka i pobiegl na swoje miejsce. () Marszalek, wsrod gradu wykrzy-
kow zamknal posiedzenie (), przedtem jednak przyjaciel p.Putka posel
Sejb usilowal trafic slina w posla Bryla."

Maciek Cieslak

____________________________________________________________________

           	JAK TO BYLO Z TA SOLIDARNOSCIA - cz. II
                =======================================

Adach Smiarowski ([email protected])



Gdansk byl kolebunia (mozna sie klocic, ze Lublin - mile poletko do
popisow patriotyzmu lokalno-miejskiego) - a jakze, niemniej akcja
wrzala wzdluz i wszerz PRL, no, moze z wyjatkiem wsi spokojnej.
W Szczecinie bezpieka robila raban, bowiem kanalami powrocil do
domu pewien dobry czlowiek nazwiskiem Baluka. Bezpieka sie
wydzierala, bowiem nie mogla wykapowac dokladnie miejsca przejscia.
Tak miedzy Panem Bogiem a prawda to ostatni gamon szczecinski znal
wiekszosc detali tej kontrabandy, z tym, ze nazwa statku
pozostawala w sferze domyslow. W tym czasie, zapewne pozna jesienia
(mzylo wrednie) zegnalismy w hali stoczni szczecinskiej pewnego
kolege, Jurczyka Mariana. Cala impreza wygladala prawie jak
pozegnanie ostatniej dziewicy wydawanej wedle umowy smokowi.
Prawie, bo choc placzu bylo wiele, to jednak ow Jurczyk, jegomosc
puculowaty i nieco zazywny, dziewicy nie przypominal nijak. Na
scenie hali zegnali go chudy mecenas ocierajacy lzy i coraz
rzucajacy sie mu na szyje, oraz starsza dama furt placzaca w
chusteczke. Na sali nie bylo wielu ludzi, niemniej odspiewalismy
sobie cos patriotycznego nim poszlismy w sina i chlodna otchlan
Szczecina. Jakis wazny dokument mial byc wtedy podpisany z komuna.

Akcja rozwijala sie powoli i pomyslnie. Powstaly mniej lub bardziej
formalnie nowe czasopisma, ktorych i tak nie mozna bylo
zaprenumerowac, co ludzi, przywyklych do niejednego, nie dziwilo
wcale. Warszawscy drukarze mieli "Kwadrat", ciezki do zdobycia ale
wart wysilku. W Szczecinie byla chyba "Jednosc". Komuna zgodzila
sie na ogolnopolski tygodnik "Solidarnosc". Zalozylem sobie
prenumerate u mojego listonosza. Bardzo byl zdziwiony, kiedy sie
dowiedzial, ze takie pismo istnieje. Na wies informacje dochodzily
z trudem.

Sama nazwa "Solidarnosc" pojawila sie jesienia 1980. Ktos z
Wroclawia wykombinowal zestaw koslawych literek z wystajacym
sztandarem. Przyjelo sie dosc szybko. Jadac wczesna zima w Polske
nabralem garsc plastykowych znaczkow z agrafka. Sam mialem jeden
zawsze przypiety na wierzchu. Bylo to wtedy zupelna nowoscia.
Ludzie patrzyli na znaczek spode lba, niepewni czy sie cieszyc czy
bac. Pewnego wieczora stalem w kolejce po chleb w malym miasteczku
miedzy Mazurami a Mazowszem. Opodal stal mlody chlopak i caly czas
ukradkiem spogladal na blyszczacy bialo-czerwony znaczek. Kiedy
wychodzilem z chlebem podszedl blizej i zapytal niepewnie:
 - Przepraszam, co to znaczy "Solidnosc"?

W ogole na wsi wszystko bylo po staremu. Robotnicze srodowiska
miejskie wrzaly od Przemysla po Swinoujscie, podczas gdy wies
spokojna, wies wesola drzemala na zapieckach. Jezdzac tu i tam
mialem okazje rozmawiac z chlopami. Kiwali glowami ze zrozumieniem,
jakby chcieli powiedziec: - Co sie to tam tym miastowym we lbach
poprzewracalo. Zle im, czy co?
Agitka wsrod chlopow jako zywo przypominala rzucanie grochem o
sciane. Musze przyznac, ze wsrod milicjantow, notorycznych matolow
i gburow, szlo mi znacznie lepiej nizli miedzy kmiotkami, z ktorymi
wszak dzielilem nie tylko mowe, ale role i interesy. Spedzilem
kiedys pol nocy na dworcu w Gdyni z pewnym dziarskim sierzantem MO,
ktory najpierw ostroznie a potem coraz bardziej pewnie, wypytywal
sie mnie o realia polityczne, podziemie, KOR, strajki, wszystko.
Z poczatku wstydzil sie nieco, ale po paru godzinach walil prosto z
mostu, co tylko pomyslal, a myslal duzo i ciekawie. Chodzilismy
wzdluz peronow, tam i siam, jako ze moj sierzant byl na sluzbie.
Mijali nas inni milicjanci patrzac na swego dowodce z
zainteresowaniem i dziwiac sie, ze ich jeszcze na pomoc nie wzywa.
Cywilni obywatele takze spogladali na nas jakos dziwnie. Zaiste
widok musial byc osobliwy, bo trzeba Wam wiedziec, ze morde
posiadam dosc paskudna, zwlaszcza noca, a ubieram sie wedle
ludzkich standardow nieochedoznie.

Glosilem takze ewangelie sierpniowa wsrod kolejarzy. Wbrew wlasnym
zelaznym zasadom kupowalem sobie bilet PKP i rozdawalem pysma gdzie
popadlo. Czasem udalo mi sie zorganizowac maly wiecyk. Kolejarze i
SOKisci, chociaz mundurowi, wykazywali spora doze zdrowego
rozsadku. Natomiast z chlopami sprawa byla beznadziejna. Moze w
Wierzchoslawicach chlopstwo ma jaka taka fantazje, ale Kongresowka
- pozal sie Boze. Zime i przednowek 1981 wies przetrwala w
bezruchu. Pierwsza oznake zycia ujrzalem na Zielone Swiatki, kiedy
to na pewnym stadionie biskup swiecil sztandar "Solidarnosci
Wiejskiej". No, jak biskup kaza - to inna sprawa. Chlopy sie
zsolidarnily.

Wczesna wiosna 1981 wygladalo, ze pojdzie na ostre. Bylo to zapewne
po Bydgoszczy. Rozwozilem po kraju ulotki z instrukcjami. Byly
bardzo explicite. Tyle a tyle konserw i niepsujacych sie wiktualow
na glowe nalezy miec w domu. Grupy niezalezne nalezy organizowac.
Rozglosni takich a takich trzeba sluchac na podanych
czestotliwosciach. Ruskim trzeba opowiadac zawsze szczerze, po
przyjacielsku i nieprawde. Drogowskazy pozmieniac w przeciwne
strony, zmieniac tabliczki z nazwami miast, wsi, ulic i placow.
Przygotowywalismy sie na inwazje. Co bolalo mnie i wielu moich
kolezkow, to brak instrukcji do walki zbrojnej. Podobno grupa z
Lodzi (Slowik i s-ka), uwazana za ekstreme, miala i takie, ale
nigdy nie widzialem tego na pismie. Na wszelki wypadek
zakonserwowalem swa strzelbe i ukrylem nalezycie. I slusznie,
bowiem pewnej kwietniowej nocy, o trzeciej nad ranem, zapukalo do
mej chalupy dwoch mundurowych. Chociaz tlumaczyli sie rozkazem
zostali opieprzeni nalezycie i odeslani z kwitkiem. Moja bron
znajdowala sie formalnie u nieznanego rusznikarza na drugim koncu
Polski.

Zaangazowani ludzie gdzies w swiecie drzeli coraz bardziej na widok
zbierajacej sie burzy. My w Polsce mielismy krotka i zdrowa
perspektywe. Och, dostac tak ruskich na koniec widelca! I chocby
glupia tankietke podpalic, hej! Przeciez armia z nami.

A tymczasem armia sie mobilizowala. I nie tylko armia. Poznym majem
spotkalem pewnego znajomego z kola lowieckiego. Glupowaty kmiotek
zaczal mi opowiadac o swoich przygodach na szkoleniu, z ktorego
dopiero wrocil. Przez kilka tygodni mieli zaprawe w tluczeniu
kukiel i siebie nawzajem. Sprzet nowoczesny poznali. Profil
szkolenia politycznego, ktore otrzymali, takze byl rzeczowy. Moj
kolega obiecywal sobie wielka frajde, na wypadek powolania.

Zawadiactwo pokrzykiwalo ochoczo, niemniej co subtelniejsze nosy
wyczuwaly gromadzacy sie smrod. Wczesnym majem moj przyjaciel S.
(wszystko to teraz, panie dzieju, senatory), naonczas przewodniczacy
regionu "S", zaczal pic wodke z regionalnymi komisarzami wojskowymi,
ktorzy wlasnie pojawili sie wzdluz i wszerz Rzeczypospolitej. Pil
takze ze swymi przelozonymi, ktorzy zaklinali sie, ze na wypadek kotla
zaswiadcza solennie, ze S. jest niezbedny dla funkcjonowania
Waznych  Strategicznych Instytucji i ze bez niego ani rusz. Smialem
sie z tej zapobiegliwosci, ale S. mial swoja polityke.

 - Polska nie rzadzi partia ani nawet pieniadze. Polska rzadza
sitwy. Jestes obcy, to cie zezra, jestes swoj - wygrales.

S. mial na poparcie swych tez wiele dowodow i to nieblahych.
(Nb. nie udalo mu sie przechytrzyc komuny. Mial w kieszeni cala
rade wojskowa, kiedy tuz przed grudniem dowodztwo wymienilo kadre
na nowa i zanim S. zabral sie od nowa za korumpowanie, wyladowal na
najdluzszej ulicy w Warszawie, skad wrocil dopiero latem 1982.
Zapewne tezy S. byly znane takze wierszynce armii i domniemywam, ze
rady wojskowe zostaly wymienione w calym kraju.)

Zblizalo sie lato. "Solidarnosc" jakby okrzepla. Nabierala sily i
rozpedu. Nagle pojawily sie Mordy. Mordy to twarze o nieokreslonych
rysach, nijakich, ni to usmiechnietych ni to zatroskanych.
Mordy sa zawsze i wszedzie tam, gdzie mozna sie pokazac i byc
waznym. To nieodmienne swiadectwo konca rewolucji i poczatku
bogobojnej biurokracji. Mordy nigdy nie pojawiaja sie przedtem a sa
zawsze potem. W Szczecinie, w pokoju zarzadu, zlapala mnie za guzik
jakas Morda, bardzo elegancka, w garniturze i w krawacie. Ach,
Morda tak sie ucieszyla, ze mnie wreszcie spotkala. Czy ja moglbym
Morde przedstawic tu i tam? A przeciez ja znam cala pake z KORu, a
Morda zawsze tak bardzo chciala, wiec czy moglbym? Morda sie
slinila i bredzila od rzeczy. Bylo to dosc zabawne, ale
symptomatyczne.

"Solidarnosc" przestala byc rewolucja. Robienie Niezaleznych
Zwiazkow nie bylo nielegalne. "Solidarnosc" od srodka wydawala sie
silna i pewna. Wracalismy z moim szefem, B., z mieszkania pewnego
rzemieslnika, ktory wyrabial dla nas nowe znaczki i emblematy. B.
dopytywal o detale natury politycznej mojego ostatniego kontaktu z
zachodnim zwiazkiem zawodowym. O szczegolach technicznych
przerzutu, ktory zorganizowalem, starym zwyczajem nie
rozmawialismy. B. rozwijal przede mna nowe perspektywy dla Zwiazku.
Pomyslne. Sadzac z ilosci Mord musial miec racje.
"Trzeba wysiasc na nastepnym przystanku"  - pomyslalem.

------------------

Adach Smiarowski

_____________________________________________________________________


                  TRZY PO TRZY: Przesa/dy i Magia
                  ===============================


Wlodzimierz Holsztynski ([email protected])

                             WSTEP
                             -----

Pojmijmy przesa/dy, a nagroda/ bedzie magia.
Tabelka liczb:

                A  B  C
                D  E  F
                G  H  I

jest przesa/dna, jezeli suma kazdego wiersza, kolumny i kazdej z
dwoch przekatnych jest taka sama, t.zn. kiedy

        A+B+C = D+E+F = G+H+I = A+D+G =
        B+E+H = C+F+I = A+E+I = C+E+G

Zreszta wole mowic o przesa/dnym kwadracie. Jezeli dodatkowo liczby
A,B,C,D,E,F,G,H,I sa po prostu liczbami 1,2,3,4,5,6,7,8,9 tyle, ze w
innej chyba kolejnosci, to taki kwadrat jest nie tylko przesa/dny,
ale wrecz magiczny.

Jeden taki magiczny kwadrat namalowal sie w obrazie Duerera. My
natomiast poznamy wszystkie kwadraty magiczne 3 na 3 oraz wszystkie
przesa/dne.

                             PRZESA/DY
                             ---------

Siedem (magiczne siedem, tfu, tfu) znakow rownosci definiujacych
powyzej kwadraty przesa/dne, to siedem warunkow. Ale nie badzmy
przesa/dni, a nuz wystarczy szesc?!

Warunki mozna zapisywac tez tak:

        A  B  C  D  E  F  G  H  I
        1  1  1 -1 -1 -1  0  0  0

majac na mysli, ze A+B+C-D-F-G = 0.

Mozna tez je zgromadzic po kilka:

        A  B  C  D  E  F  G  H  I

        1  1  1 -1 -1 -1  0  0  0
        0  0  0  1  1  1 -1 -1 -1
        1  1  1  0  0  0 -1 -1 -1

Powyzej widzimy trzy warunki opisujace przesa/dnosc: pierwszy
warunek mowi, ze suma pierwszego wiersza musi byc, tfu, tfu, rowna
sumie drugiego wiersza; drugi warunek wymaga, zeby suma drugiego
wiersza byla rowna sumie trzeciego, a trzeci tfu, tfu warunek, zeby
suma pierwszego byla suma trzeciego wiersza.

Powyzszy trzeci warunek wynika z pierwszych dwoch (prawda?), wiec
warunki moga byc zbedne, gdy juz mamy inne (co za duzo, to i
przesa/d nie potrzebuje).

Podam wiec 5 warunkow, objasnie ciut, a potem koronny 6-ty, i wiecej
ich nie bedzie, poza zbednymi, przysiegam.

Zreszta zmienie kolejnosc literek, ale to z czysto magicznego
powodu, ktory potem racjonalnie objasnie. Sam kwadrat oczywiscie
wyglada po staremu, o tak:

                A  B  C
                D  E  F
                G  H  I

A warunki inaczej, choc dalej opisuja przesa/dnosc' :

        B  D  F  H  A  C  G  I  E

I       1 -1  0  0  0  1 -1  0  0
II      0  1  0 -1  1  0  0 -1  0
III     0  0  1 -1  0  1 -1  0  0
IV      0  0  0  1 -1  0  1  0 -1
V       0  0  0  0  1 -1 -1  1  0

Rzeczywiscie, warunek (I) mowi nam, ze pierwszy wiersz i pierwsza
kolumna maja te sama sume, warunek (II), ze pierwsza kolumna i
trzeci wiersz, (III) ze trzecia kolumna i trzeci wiersz, warunek
(IV), ze trzeci wiersz i przekatna AEI, wreszcie warunek (V) zada,
zeby przekatne mialy rowne sumy. Widac, ze wybieram warunki
(technicznie mowiac liniowe zaleznosci) tak, by miec coraz wiecej
zer z lewej strony. W ten sposob zapewniam sobie i wszystkim, ze te
warunki sa niezalezne! Dalem symbole BDFH najpierw w powyzszej
tabeli, bo mi na nich najmniej zalezalo. Kazdy nalezy w naszym
przesa/dnym kwadracie tylko do dwoch 3-elementowych "prostych".
Natomiast symbole ACGI naleza do trzech "prostych", a symbol E do
czterech. Ta kolejnosc nie byla zasadnicza, ale jak moge cos zrobic
lzej, to czemu nie.

Tak wiec chce uzyskac jeszcze jeden warunek, ale zeby od lewej
strony mial jeszcze wiecej zer, czyli niezerowe wspolczynniki moga
byc conajwyzej pod CGIE w powyzszej tabelce.

Niech S bedzie suma ktorejkolwiek linijki (wiersza, kolumny lub
przekatnej -- wszystkie sa/ rowne). Niech U = S-E. Wtedy:

  2*S = (A+B+C) + (G+H+I) =
        (A+I) + (B+H) + (C+G) = 3*U

Ale S = U+E, wiec

        2*(U+E) = 3*U
czyli
        U = 2*E

co m.in. daje nam nasz szosty warunek:

        B  D  F  H  A  C  G  I  E
VI      0  0  0  0  0  1  1  0 -2

Warunku z wieksza iloscia zer z lewej strony, czyli warunku na same
liczby G,I,E juz nie ma, bo te liczby moga byc absolutnie dowolne!
To znaczy dla dowolnych liczb G,I,E istnieje kwadrat przesa/dny, w
ktorym one sobie figuruja.

Bowiem mamy nastepujace sliczne przesa/dy, t.j. sliczne, gdy
wszystkie wystepuja razem w magicznej harmonii:

         a+b    -a+b+c     b-c

        -a+b-c     b     a+b+c

           b+c   a+b-c  -a+b


O!

Dla dowolnych a,b,c ten kwadrat jest zawsze przesa/dny. Zeby lepiej
zobaczyc regularnosc, opisze go skrotowo i symbolicznie, czysto dla
oka:

        +0   -+   0-

        --   00   ++

        0+   +-   -0

Wszystkie 9 par symboli -0+ wystepuja w powyzszym kwadracie, ktory
przeciez w tej swojej prostej formie jest kwintesencja/ przesa/du!!

Dokaze kaplanom liniowej algebry, ze WSZYSTKIE przesa/dne kwadraty 3
na 3 wyrazaja/ sie przez odpowiednie a,b,c jak wyzej:

w 9-cio wymiarowej przestrzeni wszelakich kwadratow 3 na 3, kwadraty
przesa/dne tworza/ sobie conajmniej 3-wymiarowa/ przestrzen
liniowa/, podczas gdy liniowa przestrzen warunkow przesa/dnosci ma
wymiar conajmniej 6. A ze 3+6=9, wiec przestrzen warunkow jest
dokladnie 6-cio wymiarowa, i przestrzen przesa/dnych kwadratow jest
dokladnie 3-wymiarowa. Zatem wyczerpuja ja/ powyzej podane kwadraty.

UWAGA. Zamiana symbolu a na -a daje kwadrat lustrzanie symetryczny
do danego wzgledem jednej z przekatnych; a zamiana c na -c prowadzi
do odbicia wzgledem drugiej przekatnej. Z kolei wzajemna zamiana
symboli a,c daje symetrie lustrzna wzgledem srodkowego wiersza.
Kompozycje tych lustrzanych symetrii daja pelna 8-elementowa grupe
wszystkich symetrii kwadratu.

*******************************************

Ale wrocmy do przesa/dnego kwadratu wyrazonego w terminach liczb
a,b,c powyzej. Dobierajac odpowiednio a,b,c otrzymamy dowolne G,I,E
tak jak obiecalismy. Wezmy bowiem a,b,c nastepujaco:

        b = E,  c = G-E,  a = E-I

a caly nasz przesa/dny kwadrat:
:>

        =======================
         a+b    -a+b+c     b-c

        -a+b-c     b     a+b+c

           b+c   a+b-c  -a+b
        =======================


bedzie mozna zapisac w terminach liczb E,G,I:

        =====================
        2*E-I   G+I-E   2*E-G

        E+I-G     E     E+G-I

          G     3*E-G-I   I
        =====================

                               MAGIA
                               -----

Kudy tam byle jakiemu przesa/dnemu kwadratowi do magii. Wezmy chocby
takie super-przesa/dne nico:

        0     0     0
        0     0     0
        0     0     0

Nie ma w nim zadnej magii. Tym niemniej kazdy magiczny kwadrat jest
przesa/dny, wiec musimy ich szukac wlasnie i tylko wsrod
przesa/dnych kwadratow. Skoro w magii wystepuja liczby
1,2,3,4,5,6,7,8,9 wiec 5 musi byc w centrum (prawda?), t.j. b=5.
Nastepnie nasze orle oko nas natychmiast powiadamia, ze mamy osiem
mozliwosci:

   a = +/- 3  i  c = +/- 1  (4 mozliwosci)

lub na odwrot:

   a = +/- 1  i  c = +/- 3  (4 mozliwosci).


A oto pelna magia, wszystkie 8 kwadratow:

 2 7 6   2 9 4   8 1 6
 9 5 1   7 5 3   3 5 7   ...
 4 3 8   6 1 8   4 9 2

Jii...itam, znudzilo mi sie -- kto chce niech sam wypisze wszystkie
osiem. W malutkim swiecie kwadratow 3 na 3 malo jest miejsca na
magie/. Ledwie starczylo miejsca na jeden magiczny kwadrat, a
pozostale sa/ tylko jego obrotami lub lustrzanymi symetriami, czyli
sa otrzymane poprzez te same odbicia, ktore dzialaly na przesa/dach.

                   SUPER-PRZESA/DY i SUPER-MAGIE
                   -----------------------------

Przesa/dny kwadrat jest super-przesa/dny jezeli rowniez jego
torusowe przekatne maja te sama sume co wiersze i kolumny. Dlatego
superprzesa/dne kwadraty to po prostu przesa/dne torusy. Widze, ze
wam od nieznanego ciarki chodza po grzbiecie. Wiec sie zlituje i
pokaze typowa przekatna torusowa np. w kwadracie 5 na 5:

        + # + + +
        # + + + +
        + + + + #
        + + + # +
        + + # + +

No widzicie, nie taki straszny diabel, jak go maluja.

W kwadracie 3 na 3 w dodatku do zwyklych przekatnych kwadratu (ktore
tez zawsze licza sie jako torusowe) mamy tez nastepujace biedactwa:

        # + +           + + #
        + + #           # + +
        + # +           + # +

oraz

        + # +           + # +
        + + #           # + +
        # + +           + + #

Prosze sie przekonac, ze jedynymi super-przesa/dnymi 3 na 3
kwadratami sa te, ktorych wszystkie 9 liczb sa te same:

                L  L  L
                L  L  L
                L  L  L

A ze magiczny kwadrat nazywam super-magicznym (lub magicznym
torusem), gdy jest super-przesa/dny (czyli, gdy jest przesa/dnym
torusem), to widzimy, ze wsrod kwadratow 3 na 3 takowych po prostu
nie ma.

Dla pociechy, nastepnym razem pokaze, ze nie ma ich rowniez wsrod
kwadratow 4 na 4. Mam na mysli, na pocieche kwadratom 3 na 3. A na
nasza pocieche pokaze, ze sa/ wsrod 5 na 5. A w ogole to magia i
supermagia wciaz chowaja przede mna tajemnice.

                  POSLOWIE (magiczne, nie sejmowi)
                  --------------------------------

Wszystko powyzsze mozna bylo od biedy kazac wyliczyc komputerowi.
Moze by komputer od tego zmadrzal(?). A my??

----------

Wlodzimierz Holsztynski

______________________________________________________________________

                      KROTKA HISTORIA O ZABIJANIU
                      ===========================


Jurek Karczmarczuk


W pierwszych scenach filmu widzimy dziki, pustynny krajobraz, z
rzadka przetykany jakimis zrudzialymi kepkami trawy. Wicher unosi
tumany szarozoltego kurzu, do horyzontu, ktorego prawie nie widac,
mamy tylko ten kurz i plaska pustynie. Na slabo pochylym zboczu
wzgorza widac bardzo dziwne obiekty: dwa wraki statkow rybackich,
przerdzewiale, zapadajace sie, pokryte czesciowo warstwa kurzu lub
soli, a obok jakies egzotycznie powykrecane stare zelastwo, ktore
moze kiedys cos mialo wspolnego z jakims nadbrzezem. No nie, to
chyba tylko chorobliwa wyobraznia widza podpowiada taka
interpretacje.


Kamera sie oddala. Jeszcze pozniej tu wrocimy i bedziemy swiadkami
modlitwy bardzo starego czlowieka w turbanie, ktory kleczy przed
statkiem i uderza czolem w piach.

Nieopodal tego dziwnego miejsca zyja ludzie. Widzimy kawalek
miasteczka, widzimy stare zapadajace sie budy, jakies stare szyldy,
z ktorych dawno zlazl lakier, znowu troche starego zelastwa, a potem
widzimy mloda, ale potwornie zniszczona kobiete z dzieckiem na reku,
dziecko ma wytrzeszcz oczu i odrobine nienormalne proporcje glowy i
raczek.

Pytanie do czytelnikow: z ktorej czesci filmu "Mad Max" pochodzi
powyzsza scenografia?

Nie, nie udalo sie; zaden Mel Gibson tu nie wjedzie swoim
zwariowanym automobilem. To nie jest film z cyklu <>.
To jest film z cyklu <>.

To jest zeszloroczny francuski reportaz nakrecony w okolicach bylego
portu Muinak w sasiedztwie bylego brzegu bylego Morza Aralskiego,
oddalonego teraz o ok. 80 kilometrow od miasteczka.

Morze Aralskie znajduje sie o ok. 3000 km. na poludnie od Moskwy.
Jestesmy na terenie jednej z republik autonomicznych wchodzacych w
sklad Uzbekistanu, jezyk ludnosci zblizony do tureckiego, religia
dominujaca: islam. Okolice nigdy nie byly zbyt bogate, ale przez
ostatnie 3000 lat ludzie sobie jakos radzili. Morze Aralskie bylo
zasilane w zasadzie przez dwie rzeki, Amu-Darie i Syr-Darie.

Bylo.

Wladze wielkiego Kraju Rad postanowily zorganizowac zycie w tamtym
rejonie po nowemu. Zapadla decyzja: pola bawelny. DUZO pol bawelny.
Klimat sie nadaje. Woda jest, z Amu-Darii i Syr-Darii pociagnie sie
kanaly i rowy irygacyjne. Zapewnimy prace milionom.

Tak tez zrobiono. Pominmy teraz pare lat historii i stwierdzmy
tylko, ze poziom Morza Aralskiego obnizyl sie o 15 metrow, ze brzeg
sie cofnal gnieniegdzie o prawie 100 km, ze zmiany klimatyczne,
pustynnienie terenu i inne spustoszenia ekologiczne sa juz
nieodwracalne. Jesli kto chce poszperac w encyklopedii, to dowie
sie, ze w zeszlym wieku poziom wody w Morzu Aralskim PODNIOSL sie o
prawie trzy metry!

Na zagrozonych terenach zyje ok. miliona osob. Ci sposrod nich,
ktorzy sobie zdaja sprawe z powagi sytuacji zasmieja sie wam
nieprzyjemnie w nos jesli rzucicie przy nich magiczne slowo
"Czernobyl". Oni maja swoj wlasny. Bez licznikow Geigera, bez strefy
ochronnej, bez nadmiernej pomocy cywilizowanego swiata.

Problem nie polega tylko na tym, ze delta Amu-Darii sie rozrosla
kilkukrotnie, ze morze sie cofnelo i cofa nadal, ze stracilo trzy
czwarte wody i ze na skutek salinizacji zycie w nim zamiera.

Brak doplywu wody spowodowal potworne zaburzenia gospodarki wodnej w
glebie calej okolicy, zmiany klimatyczne spowodowaly, ze podaz wody
przez Amu-Darie i Syr-Darie maleje. Pastwiska zamienily sie w wydmy.
Swiat to zreszta widzi, do dzisiejszego dnia mielismy ok. 150
sympozjow na temat Morza Aralskiego. Poniewaz jezioro znajduje sie
stosunkowo niezbyt daleko od Morza Kaspijskiego i na wysokosci
zaledwie kilkudziesieciu metrow, byla propozycja, aby pompowac
(kiedys zreszta istnialo polaczenie miedzy jeziorem Aralskim a
morzem Kaspijskim (Uzboj?)). No i zeby skonczyc z ta nieszczesna
bawelna, zeby zasypac rowy irygacyjne i zaczekac az natura zrobi
swoje. Nic nie zrobiono, tymczasem natura robi swoje.

Do fabryki konserw rybnych w okolicach Muinaku dowozi sie rybe z
odleglosci tysiecy kilometrow. Ekonomiczne to rozwiazanie, ze prosze
siadac!

WODA JEST ZATRUTA! Kilkaset tysiecy ludzi zyje na terenach, gdzie
badania wykazaly, ze woda, ktorej i tak jest za malo, w dodatku jest
skazona i metalami i pestycydami i azotanami/azotynami. Zdarzaja sie
toksyczne burze. Smiertelnosc niemowlat gdzieniegdzie przekracza
10%, czyli dwudziestokrotnie wiecej niz w miare cywilizowanych
krajach (i szesciokrotnie wiecej niz w Polsce). Wsrod noworodkow
spotyka sie uszkodzenia genetyczne w takiej liczbie, ze trzeba
bedzie pokolen aby to wyczyscic. Nawet mleko karmiacych matek jest
szkodliwe.

A w ogole okolica cywilizacyjnie potwornie zaniedbana. Co jakis czas
wybuchaja epidemie, wzmacniane dodatkowo oslabieniem odpornosci i
niedozywieniem; lokalny lekarz nazwal to "po prostu ekologicznym
AIDS!". Ludzie uciekaja stamtad, ale dokad?

Komentarz dziennikarzy, ktorzy nakrecili ten reportaz zawieral
jeszcze przemycone slowo "ludobojstwo". Ale autorzy nie rozwineli
tematu i bardzo madrze! Jak wiadomo, ludobojstwo jest karalne,
trzeba by znalezc winnych i COS im udowodnic.

Niektorzy mieszkancy bylego portu chca zrobic ze starych statkow
muzeum. Oskarzaja wladze, ktore nakazaly rozbiorke wrakow, ze
usiluja zniszczyc slady przestepstwa. Wladze sie tlumacza, ze na
zadne muzeum NIKT nie ma pieniedzy, ze nikt tam nie bedzie
przyjezdzal, ze zlom nalezy wykorzystac, a rozsypujace sie bez
opieki wraki sa po prostu niebezpieczne. A traktowanie wrakow jako
sladow przestepstwa jest smiechu warte, bo wystarczy popatrzyc na
brzeg Morza.

Ja osobiscie wierze oczywiscie wladzom i doceniam ich troske o
spoleczenstwo...

Coz jeszcze. Eeee, juz nic. Cos weselszego na zakonczenie.

Opowiadalem o tym reportazu moim znajomym w pracy gdy popijalismy
przy obiedzie woda z kranu lokalne, normandzkie ryby. Dosiadl sie
inny kolega, ktory wtracil swoje trzy grosze, po tym nastepne, a
potem juz bylo jasne, ze mowimy o kompletnie roznych sprawach.

W koncu kolega spytal sie mnie, czy mowie o tym programie z zeszlego
tygodnia. Oswiadczylem, ze nie, sprzed poltora miesiaca, o morzu
Aralskim, w zeszlym tygodniu niczego nie widzialem, bo bylem na
jakims sluzbowym wyjezdzie.

"Aaa!, Morze Aralskie!" - zreflektowal sie kolega - "a ja myslalem,
ze komentujecie te potwornosci o zatruciu powietrza i wody, o tej
niesamowitej smiertelnosci noworodkow, o ktorej bylo glosno w
zeszlym tygodniu!"

- "Nie," - odparlem. "Skad to byl reportaz?"

- "Z Katowic!"

-----------------------

Jurek Karczmarczuk

______________________________________________________________________


                        JESTESMY HOMO-SAPIENS?
                        ======================


Rozmowa z prof. Witoldem Karczewskim, neurofizjologiem

[Rzeczpospolita, 11-12.01.1992, przytoczyl Zbyszek Pasek]


- Kongres Stanow Zjednoczonych, z inicjatywy prezydenta Busha,
oglosil lata '90 Dekada Mozgu. W rezolucji skierowanej do swiata
uczonych prezydent apeluje o wlaczenie sie wszystkich instytucji
naukowych do wspolnych miedzynarodowych badan nad mozgiem. Czy
kiedykolwiek glowa panstwa decydowala o kierunku badan w
swiatowej nauce?

- Blogoslawie za to prezydenta Busha i parlament Stanow
Zjednoczonych. To rzeczywiscie bezprecedensowa sprawa, aby
polaczone izby Kongresu: Izba Reprezentantow i Senat tak
wielkiego mocarstwa uchwalaly, iz jakis temat naukowy jest na
tyle wazny, ze musi byc w tej kwestii rzadowe uroczyste
postanowienie. Blogoslawie, ze wreszcie ktos zrozumial, jak
niezmiernej to wagi sprawa dla ludzkosci. Bardzo zle reaguje na
lansowane w Polsce haslo, ze wszyscy mamy jednakowe zoladki.
Wewnatrz danego gatunku zoladki sa mniej wiecej podobne.
Natomiast mamy zupelnie rozne mozgi, wewnatrz naszego gatunku
zwanego, byc moze przedwczesnie, homo sapiens. Przypomne przy
okazji, ze zdaniem laureata Nagrody Nobla, profesora Konrada
Lorenza, jestesmy zagubionym ogniwem miedzy malpa a czlowiekiem
rozumnym. Ale to raczej dygresja anegdotyczna. Prawda jest, ze to
co decyduje o naszym czlowieczenstwie to mozg. I jest on tym
narzadem, w stosunku do ktorego odczuwam coraz wieksza pokore.
Lata mijaja i wydawaloby sie, ze postep w tej dziedzinie nauki
jest ogromny. W badaniach nad mozgiem zeszlismy na poziom
pojedynczych komorek, a nawet struktur subkomorkowych, ale wciaz
nie wiemy, jak pracuje mozg jako calosc.

- Lansuje sie rozne poglady, m.in.takie, ze czlowiek ma mozg
wykorzystany w 10 lub 4 procentach.

- Przyznam sie, ze nie wiem, skad sie to bierze, bo wydaje mi
sie, ze nasze "szare komorki" wykorzystujemy w znacznie wiekszym
stopniu. Natomiast na pewno mozna byloby zwiekszyc pojemnosc
informacyjna mozgu, gdybysmy sie nim zajmowali juz od wczesnych
lat, moze nawet miesiecy naszego dziecinstwa. Jest to narzad
niezwykle plastyczny, ktory, jak powiedzialem, decyduje o naszym
czlowieczenstwie, ale tym samym zadecyduje tez o przyszlosci
gatunku i calej planety. Nawet gdybym nie byl neurofizjologiem, a
tylko mialbym cokolwiek wspolnego z jakakolwiek dziedzina nauki,
uznalbym, ze jesli chcemy wiedziec wiecej o sobie, to musimy
wiedziec wiecej o naszym mozgu.

- Tak potezny akt uprzywilejowania badan, jaki zrodzil sie w
Stanach Zjednoczonych, ma jednak przede wszystkim geneze
praktyczna. Statystyki amerykanskie alarmuja, ze na choroby mozgu
cierpi tam co piaty czlowiek. Takze i u nas wystepuje wiele
roznych uszkodzen mozgu z roznych powodow, m.in. wskutek
zanieczyszczenia srodowiska, co dowiedziono na Slasku.

- Zmarly niedawno prof. Ignacy Wald probowal te statystyke
"uchwycic" i pewne czesciowe dane istnieja. Jest to powazny
problem rowniez i u nas, szczegolnie jesli chodzi o nieorganiczne
choroby ukladu nerwowego, to znaczy wszelkie typy nerwic, ktore -
wbrew temu, co czesto laicy sadza - sa powaznymi chorobami.
Oddzialuja na narzady, powiedzialbym bardziej konwencjonalne
takie jak serce, uklad oddechowy, uklad trawienny i moga szalenie
komplikowac zycie, o czym wielu z nas wie z wlasnego
doswiadczenia. Nie ulega watpliwosci, ze za bardzo wysoka
smiertelnoscia Polakow na choroby ukladu krazenia przynajmniej
czesc odpowiedzialnosci ponosi uklad nerwowy. Nie ma innego
dobrego tlumaczenia na tzw. nadumieralnosc mlodych mezczyzn, w
czym mamy smutny rekord europejski.

- W Stanach Zjednoczonych wybuchla panika zwiazana z choroba
Alzheimera. Dlaczego u nas o tej nieuleczalnej chorobie tak
niewiele sie mowi?

- Jest to choroba wieku dosc podeszlego. Nie chce, zeby to
zabrzmialo cynicznie, ale, byc moze, jest to choroba mniej
rzucajaca sie w oczy w Polsce, poniewaz my nie dozywamy tak
poznego wieku. Srednia zycia przedstawiciela naszej populacji
jest znacznie krotsza. Szuka sie roznych przyczyn tej choroby, od
garnkow aluminiowych poczawszy, a na tzw. powolnych wirusach
skonczywszy. Amerykanie sa bardzo czuli na takie sygnaly. Byl
okres, kiedy przy domach pojawily sie stosy czajnikow i garnkow z
aluminium, poniewaz byly przeslanki wskazujace na szkodliwosc
kontaktu z aluminium. Rzeczywiscie w warunkach doswiadczalnych
naukowcy potwierdzili to zjawisko.

- Takich przykladow dostarczyla takze oslawiona huta aluminium
pod Krakowem.

- Wszystko jedno jaka byla przyczyna podjecia tych badan, dobrze,
ze zostaly rozpoczete, dobrze, ze ta dekada zostala ogloszona.
Dopoki nie bedziemy wiedzieli wiecej o mozgu normalnym, o mozgu
sprawnym i zdrowym, bedzie nam trudno zrozumiec, dlaczego mozg u
niektorych ludzi nagle zaczyna sie tak strasznie psuc, jak w
przypadku choroby Alzheimera. Ogromne wrazenie zrobilo na mnie
kiedys zdjecie przedstawiajace kolejne fazy zmieniania sie
pojedynczej komorki nerwowej u chorego z Alzheimerem. To zupelnie
tak, jakby z drzewa opadly najpierw liscie, potem galezie i
zostawal nagi pien. To tak jakby sie patrzylo na drzewo w
rejonach Sudetow. Drzewo, ktore powoli umiera. Neuron, jak
wiadomo, ma ksztalt gestego krzewu, czy drzewa lisciastego - i te
liscie, te galezie ze starzejacego sie neuronu opadaja. Ale
najpierw musimy wiedziec, jak zyje neuron.

- Kongres Stanow Zjednoczonych przeznaczyl miliard dolarow na
badania nad chorobami ukladu nerwowego. Czy zubozala polska nauka
podejmie to wezwanie?

- Wydawaloby sie, ze nas w ogole na nic nie stac w nauce. W
komitecie Badan Naukowych wyrazamy jednak filozofie, ze na te
dziedziny, ktore sa u nas na wysokim poziomie, musza sie znalezc
pieniadze, nawet w tegorocznych skromnych srodkach. Akurat
neurobiologia i wszystkie nauki zwiazane z mozgiem, na szczescie,
naleza do takich dziedzin, w ktorych jestesmy bardzo dobrzy.
Wspomne nie tylko dawne tradycje szkoly prof. Konorskiego czy
wczesniej prof. Becka - wspolodkrywcy encefalografu. Jest tez i
dzien dzisiejszy. W Centrum Medycyny Doswiadczalnej i Klinicznej
- doskonaly zaklad neurochemii w Gdansku - osrodek
neuroanatomiczny i kilka innych w Krakowie, w Lublinie. Badania
nad mozgiem to jedna z polskich specjalnosci.

- Czy juz wiadomo, ktore kraje wezma udzial w miedzynarodowych
badaniach?

Apel zostal skierowany do wszystkich krajow. Zglosily sie Wegry i
Czecho-Slowacja. Wegrzy maja swietnych uczonych w tej dziedzinie
i duze osiagniecia. Zaryzykowalbym jednak twierdzenie, ze
jestesmy jeszcze silniejsi. Jestesmy dobrzy, praktycznie we
wszystkich dziedzinach badan zwiazanych z ukladem nerwowym. W
lipcu odwiedzilem National Institute of Health i te jego
wydzialy, ktore zajmuja sie chorobami mozgu. Szefuje im prof.
Goldstein. Spotkalem sie ze strony amerykanskich uczonych z
wysoka ocena polskich nauk neurologicznych i pelna wiedza na
temat polskich badan.

- Na jakie pytania naukowcy bioracy udzial w tym programie zechca
odpowiedziec jeszcze przed koncem 2000 r.?

- Wciaz nie wiemy, jak mozg sie uczy, jak zapamietuje. Troche
wiecej wiemy, jak mozg reguluje czynnosci podstawowe, ale tez nie
jest to pelna wiedza. Bardzo duzo wiemy o pojedynczym neuronie,
znacznie mniej o zespolach neuronow, ale naprawde bardzo niewiele
o mozgu jako calosci. Wielki krok naprzod zostal poczyniony,
kiedy zaczeto laczyc nowoczesna neurofizjologie z nowoczesna
neuroanatomia. Chodzi mi przede wszystkim o rozne sposoby
przezyciowego oznakowania komorek mozgowych. To sa piekne
obrazki, ktore pokazuja, ze struktury w mozgu pracuja kiedy
mowimy, kiedy myslimy lub patrzymy na jakis obraz. Powoli zaczyna
sie tworzyc mapa, z ktore znacznie wiecej wyniknie niz z
klasycznych pol korowych, ktore niewiele nam mowily o pracy
mozgu, choc mowily o lokalizacji funkcji.

- Niektorzy twierdza, ze mozg nigdy nie bedzie w stanie poznac
sam siebie.

- Mysle, ze mozg ludzki, wsparty dobrymi narzedziami badawczymi
moze sam siebie poznac, jesli bedzie pamietal wszakze o tym, ze
sam proces badawczy zmienia prace badanego mozgu. I tu jest pewna
analogia z fizyka, z tzw. zasada nieoznaczonosci Heisenberga,
gdzie proces badawczy zmienia badany obiekt. To szalenie wazne,
zeby pamietac badajac komorke nerwowa, iz przez sam fakt naklucia
jej mikroelektroda, zmieniamy jej funkcje, a poniewaz jest ona
elementem wielkiej sieci, to tez zaraz zmieni sie praca tej
sieci, i zatem zmienia sie praca badanej komorki. Sadze, ze sa to
trudnosci do pokonania.

- Czy polski parlament zdecyduje sie przyjac taka uchwale,
podobnie jak uczynil Kongres Stanow Zjednoczonych?

- Nie wiem. Poprzedni polski parlament nie odpowiedzial na
wniosek zlozony i podpisany przez kilku naukowcow, jak sadze,
bardzo przekonujacy. Moze obecny parlament bedzie mial lepszy
stosunek do tej inicjatywy.

---------------

[Rozmawiala Krystyna Radziwon]

______________________________________________________________________

                            LIST DO REDAKCJI
                           ================

Anna Romanowska ([email protected])


Jako uzupelnienie do notatki [w "Spojrzeniach" nr. 16 - red.] o
dopuszczeniu Mein Kampf do sprzedazy: Gazeta Wyborcza nr 45,
22-23.02 b.r.:

"Zarekwirowane przez policje i prokurature egzemplarze polskiego
wydania "Mein Kampf" Adolfa Hitlera beda zwrocone ksiegarniom i
hurtowniom. Wlasciciel oficyny wydawniczej "Scripta Manent" z Krosna
Andrzej Socha ktory wydal ksiazke, zostal uwolniony od zarzutu
pochwaly faszyzmu."

Na marginesie wspomnien Adacha Smiarowskiego  "Jak to bylo z ta
Solidarnoscia" chcialabym dodac, ze film pt. "Robotnicy 80" we
Wroclawiu byl wyswietlany pt. "Wszystkie seanse zarezerwowane". Tytul
nie mijal sie z prawda, poniewaz faktycznie seanse byly rezerwowane
dla zakladow pracy. Musielismy jako Komisja Zakladowa Solidarnosci
dobrze popracowac, zeby szybko kupic bilety zanim film zdejma z
ekranu.

[...]
______________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek ([email protected])
                     Zbigniew J. Pasek ([email protected])
                     Jurek Karczmarczuk ([email protected])

Copyright (C) by Jerzy Krzystek 1992. Copyright dotyczy
wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod
warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prosby o prenumerate i numery archiwalne do Jurka Krzystka

____________________________koniec numeru 17__________________________