______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| ______________________________________________________________________ Piatek, 13 grudnia 1991 Nr 5 ______________________________________________________________________ Numer okolicznosciowy (dziesiata rocznica!) a w nim: - Od Redakcji Nocnej i od Redakcji Porannej - Anna Kamienska - Polska Pieta - Ostatnia Szychta w KWK PIAST - Jacek Kaczmarski - Koncert Fortepianowy - Swiadectwo - fragmenty wspomnien, listow, grypsow, piosenki ludowe i malowidla scienne. ----------------------------------------------- - Wiktor Woroszylski - Szymborska ______________________________________________________________________ OD REDAKCJI NOCNEJ: (Jurek Karczmarczuk) Czolem O! Czcigodni, To my, ostrygi dyzurne. Dzisiaj ja tne teksty do Spojrzen, kleje je, przecieram farbe drukarska przez sito i krece korba nadsluchujac w noc ciemna czy jakowys Stroz Porzadku sie aby nie zbliza, zeby ukrocic w zarodku redagowanie magazynu, ktory moglby ewentualnie wywolac niepokoj spoleczny ... O Rrany! Idzie po mnie!!! ........................ No, Ufff! zalatwilem. Dostalem z zawieszeniem. Powiedziala mi, ze teraz nie chce budzic dzieci, ale, ze jutro mnie przepusci przez sciezke zdrowia, a potem dopiero internuje. No wiec tniemy, kleimy i lamiemy szpalty, ale mamy blogie uczucie, ze duzy wyrok nam nie grozi, gdyz niniejszy numer Spojrzen poswiecony dziesiatej rocznicy podpisania przez wladze PRL wyroku na samych siebie jest glownie wynikiem mrowczej pracy Zbyszka Paska, ktory zebral don materialy. Wiec prosze Wysokiego Sadu, aby zechcial ten zyczliwy donos uwzglednic w ewentualnym dzieleniu odpowiedzialnosci. Rzeczywiscie noc ciemna i, o dziwo, pogoda tu w Normandii jest dokladnie taka jak 10 lat temu w Krakowie. Sniegu nawet na lekarstwo, lekki mroz i wilgotno, szadz pokrywa samochody, wieje... Cofamy wskazowki, przewracamy kartki kalendarza wstecz, lekki mroz i wilgotno, szadz pokrywa samochody, wieje i w ogole nieprzyjemnie. Idzie jakis kryminal w telewizji. Mija godzina 11.59 i nagle z glupia frant film sie urywa. Patrze, a na ekranie pojawia sie studio i cztery osoby z Redakcji Nocnej Programu Pierwszego z niewyraznymi minami. Staja w rzadku i w imieniu Redakcji >>dziekujemy Panstwu za uwage, zegnamy sie z Panstwem i zyczymy spokojnej nocy<<. Nastepnie obraz gasnie i nie ma juz nic, a zwlaszcza Orla ani hymnu. Mysle sobie kie licho, sprawdzam w programie, w koncu sobota i program dosc dlugi, nic nie znajduje, ide spac. Rano przy sniadaniu wlaczamy radio, przez jakis czas niewiele rozumiemy, potem wydaje sie nam, ze juz wszystko rozumiemy, a potem wychodzimy do miasta... ____________________________________________________________________ OBWIESZCZENIE o wprowadzeniu stanu wojennego ze wzgledu na bezpieczenstwo panstwa Kierujac sie potrzeba zapewnienia wzmozonej ochrony podstawowych interesow panstwa i obywateli, w celu stworzenia warunkow skutecznej ochrony spokoju, ladu i porzadku publicznego oraz przywrocenia naruszonej dyscypliny spolecznej, a takze majac na wzgledzie zabezpieczenie mozliwosci sprawnego funkcjonowania wladzy i administracji panstwowej oraz gospodarki narodowej - dzialajac na podstawie art. 33 ust. 2 Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej - Rada Panstwa wprowadzila stan wojenny. [...] PRZEWODNICZACY RADY PANSTWA POLSKIEJ RZECZYPOSPOLITEJ LUDOWEJ -------------------------------------------------------------------------- 13 grudnia 1981 JERZY URBAN, oswiadczenie na konferencji prasowej [nieznaczne skroty od red. Sp. za milczaca zgoda autora (nie pytalismy)] W Polsce panuje dzisiaj spokoj. Oczywiscie spokoj panuje, jak na polskie standardy kraju ostatnio bardzo niespokojnego. [...] Zdarzenia, ktore dokonaly sie ubieglej nocy, to znaczy wprowadzenie stanu wojennego, wyjscie wojska na ulice itd., itd. dokonaly sie bez zadnych nieszczesliwych wypadkow, bez zadnych ofiar. W tej chwili - wg. informacji, ktore naplywaja - rolnicy, ktorzy okupowali liczne urzedy gminne, opuscili lub opuszczaja urzedy gminne i inne budynki publiczne badz sami, z wlasnej inicjatywy, badz natychmiast potem jak przychodzi jakis urzednik i zaznajomi ich z panujacym obecnie rezimem prawnym. Rzad przyjal z zadowoleniem slowa kardynala Glempa, wypowiedziane dzisiaj w Czestochowie. Wedlug naszych informacji kardynal wzywal do spokoju, wzywal do pracy. Istnieja nieliczne zaklady przemyslowe w Polsce, gdzie zbieraja sie niewielkie grupy robotnikow, rozwazaja sytuacje, rozwazaja mozliwosc przystapienia do strajku, czy tez po prostu fizycznie siadaja w jakims pomieszczeniu, i jest to kwestia interpretacji, czy przystepuja do strajku, czy nie. Sa to przypadki, ktore mozna policzyc na palcach obu rak. Nazw tych zakladow nie bede podawal, poniewaz dzisiaj tak szybko takie zdarzenia nastepuja, potem zanikaja, ze po prostu nie warto tych zakladow notowac. W dwoch, trzech miastach stanela komunikacja, po czym ruszyla (z wyjatkiem Krakowa). Niewielka grupa ludzi w Warszawie - mozna to tak nazwac - demonstrowala przed zamknieta siedziba regionu Mazowsze. [...] Liczby internowanych jeszcze nie znam. Jest ona nieznana. Chcialbym tylko podkreslic, ze owo internowanie nie stanowi represji, nie ma w podtekscie zadnej checi odwetu za poczynania polityczne czy jakiekolwiek inne. Osoby internowane beda zwalniane tak szybko, jak tylko to bedzie mozliwe. Poza tym beda to kwestie indywidualne, to znaczy, ze niektore osoby - mamy nadzieje - beda mogly byc zwolnione bardzo szybko, inne nie tak szybko. [...] Jak wiadomo - ogloszona zostala abolicja, ktora tez dowodzi intencji rzadu, zeby nie dokonywac zadnych rozrachunkow politycznych, nie ma tutaj mowy o jakims odwecie, karaniu itd. Oczywiscie warunkiem abolicji jest zaprzestanie po dniu 13 grudnia prowadzenia dzialalnosci karalnej w swietle prawa wojennego, tego, ktore dzisiaj obowiazuje. Jedynym celem owego internowania i wszystkich innych przedsiewziec dzisiaj dokonanych, w tym tak licznych przedsiewziec o charakterze prawnym, zmieniajaych sytuacje prawna kraju, jest umocnienie panstwa, zlikwidowanie anarchii, przezwyciezenie wszystkich tych zjawisk, o ktorych mowil dzisiaj premier general Jaruzelski w swoim przemowieniu. Wladza jest zdeterminowana, zeby kontynuowac droge rewolucji, ktora w Polsce sie dokonuje. Zamierzamy kontynuowac wszystkie reformy i polityczne i gospodarcze, ktore sluzyc beda stworzeniu tutaj doskonalszego sposobu rzadzenia i poprawie gospodarki oraz warunkow bytu. Rzad bedzie po prostu kontynuowal prace rozpoczete, bedzie dalej te wszystkie reformy przeprowadzal w taki sam sposob, w jaki one zostaly postanowione. Liczy na to, ze stan wojennym ktory zostal zaprowadzony, stworzy lepsze warunki dla przeprowadzenia tych reform, ktore byly w znacznym stopniu blokowane przez chaos, przez ustawiczne niepokoje i przez poczynania politykow opozycyjnych w stosunku do panujacego ustroju, ktorzy mowili na wszystko nie i przedsiewziecia te utrudniali. Moze to sie wydac paradoksem, jednakze nie jest paradoksem, ze zaprowadzenie stanu wojennego i przejecie wielu istotnych funkcji przez armie ma w Polsce na celu wzmocnienie demokracji - ktora moze rozwijac sie tylko w warunkach, kiedy nie panuje anarchia - nie zas zahamowanie demokratycznych przemian, i mysle, ze przyszlosc te przewidywania potwierdzi. Wreszcie chcialbym wyjasnic, ze wszyscy internowani sa cali i zdrowi. Uprzedzajac pytania, chce powiedziec, ze pan Walesa nie jest internowany. Przebywa pod Warszawa, prowadzone sa z nim rozmowy. ------------------------------------------------------------------- DEKLARACJA Niniejszym oswiadczam, ze w dniu dzisiejszym zapoznalem sie z pismem szefa Urzedu Rady Ministrow z dnia 17.XII.1981 i w pelni potwierdzam znajomosc faktu, ze ciazy na mnie obowiazek postepowania zgodnego z zasadami praworzadnosci ludowej. Kierujac sie interesem spolecznym i zasadami budownictwa socjalistycznego zobowiazuje sie rownoczesnie calym swoim zachowaniem strzec autorytetu wladzy ludowej i scisle wypelniac polecenia sluzbowe przelozonych majac zawsze na wzgledzie socjalistyczny rozwoj Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i dochowania wiernosci ludowemu panstwu. Uwzgledniajac fakt, ze wiele organow kierowniczych NSZZ SOLIDARNOSC w okresie ostatnich miesiecy w sposob jawny wystepowalo przeciwko konstytucyjnym organom wladzy i administracji dazac z kontrrewolucyjnych pozycji do obalenia ustroju socjalistycznego, deklaruje swoje wystapienie z tego zwiazku. (-) podpis ___________________________________________________________________ Anna Kamienska POLSKA PIETA (grudzien 1981) Snieg snieg snieg a ja trzymam na kolanach dziecko zastrzelonego gornika zatluczonego palka studenta mam pelne rece smierci kolysze sie nad nimi czolem dotykam oszronionych czol jestem wiezieniem sama wieziona jak we snie nie mam torebki gdzie moje kartki na stype co ja robie bez pozwolenia na zycie bez paszportu i kenkarty podejrzana o ostatnia wolnosc cierpienia Nie mam w ustach krzyku ani sliny ani przeklenstwa tylko gorzka hostie milczenia na jezyku ------------------------------------------------------------------- Fragment wspomnienia. O godzinie jedenastej jade do Gdanska, do Stoczni. Kolo poludnia przed Brama II synowa ma spotkac sie ze swoim mezem. Chce blagac syna, by uciekl, nie dal sie zamknac, wlec przed sad dorazny. Biegam wokol stoczni. Wiem juz, ze okolo szostej rano rozwalili czolgiem zabarykadowana brame, zniszczyli portiernie i wdarli sie do srodka. Teraz wymiataja stoczniowcow, wyprowadzaja. Wlasnie idzie grupa prowadzona przez zomowcow - zwieszone glowy, opuszczone w dol rece, nie niosace nic. Szukam wsrod nich syna, nie ma go! Jest wiec wewnatrz? Placze sie wokolo Stoczni, obijam sie o sciane zomowcow z tarczami i palami. (...) Coraz ciemniej od gazu, tlum tez coraz bardziej gniewny, dyszy nienawiscia, nie boi sie. Usiluje dostac sie blizej rozwalonej bramy, nie da rady, wypedzaja mnie. Oczy bola od gazu. Obok mnie stoi mloda blondynka, na bluzce ma znak "S". Ona szuka meza, ja syna, idziemy wiec razem. Udaje nam sie przejsc przez dwa kordony gliny i pod sam pomnik Trzech Krzyzy. Chcemy zlozyc kwiaty - prosimy "palkarzy" z zomo, puscili. Scena jakiej nie zapomne do smierci, pusty plac, wokolo sfory zomo, transportery, auta esbeckie, pod pomnikiem mnostwo kwiatow, pala sie znicze mimo mrozu i my dwie kleczace przed pomnikiem. Moja mloda towarzyszka - Janka mowi: - Zostanmy chwile tu, pod pomnikiem, rozgladajmy sie udajac, ze sie modlimy. W tym momencie slyszymy z esbeckiego wozu, rzucane nam przez megafon slowa: - Jak sie chcecie modlic, iddzcie do domu. ------------------------------------------------------------------- Fragment listu Coraz trudniej pracowac. To co sie dzialo ostatnio przeszlo wyobrazenia. Determinacja i rozpacz sponiewieranych ludzi. Rownia pochyla, nie widac konca. Trudno sie od tego oddzielic. Pewno nawet nie mozna. W zwiazku z tym nic madrego nie robie. Nawet czytac i pisac trudno. -------------------------------------------------------------------- Fragment wspomienia Te pierwsze dni sa zatrute jakims dziwnym uczuciem upokorzenia. Ogarnia to czlowieka nagle: w kolejce, przy sniadaniu, w autobusie. Nawet cala moja radosc z rozmow z Ryskiem staje sie juz nie taka. Wstydzimy sie, ze ktos mocny scisnal nam nos. Kopie, opluwa, wlecze, a my nic. Przelykamy to. Musimy. I cos takiego ogarnia chyba wszystkich, kladzie sie cieniem, szara plesnia na ludzkie rozmowy. Nie moge juz tak cieszyc sie Ryskiem, bo on tez jest ofiara. Dziwne uczucie. Jak tak bedzie mozna zyc? Chodzic do pracy? Do przyjaciol? -------------------------------------------------------------------- Anna Kamienska OSTATNIA SZYCHTA W KWK "PIAST" Wyjezdzajcie juz, chlopcy od "Piasta", Pora, chlopcy, opuscic te dziure. Baby placza. Napiekly wam ciasta. Zlota klatka uniesie was w gore. Wyjezdzajcie juz, szychta skonczona! Pielegniarka i lekarz juz w szatni. Porozwoza was "suki" po domach. Maja wszystkich. Nasz szyb jest ostatni. Pan pulkownik wyciagnie sam reke. Gdzies w kantorku bulgocze juz czajnik. Zona z "Wujka" ma czarna sukienke, A poza tym - juz wszystko normalnie. Spijcie w domu spokojnie, do rana, Bo zaplaca Wam, coz sie targowac? Jutro druga pojedzie w dol zmiana, Trza fedrowac, fedrowac, fedrowac! Ze dwudziestu nie wroci gornikow, Czterech zniknie, trzech stanie przed sadem, Trzech opluja wieczorem w "Dzienniku", Dwaj sa nie stad, a reszta jest z rzadem. Wladza w Wasze przebrana mundury I bandyci przebrani za wladze. Znow na Placu Defilad u gory. Na przysiege zolnierza prowadza. Tylko honor jest Wasz, Solidarni. Bryla wegla zas polskie sumienie. Wam juz czas ... Wyjezdzajcie z kopalni! Wolna Polska - zepchnieta pod ziemie. Lad i spokoj i praca na gorze. Pojedyncze sa jeszcze przypadki ... Wolny kraj. Co was trzyma w tej dziurze? Czas sie zbierac. Czas wsiadac do klatki. ------------------------------------------------------------------- Jacek Kaczmarski KONCERT FORTEPIANOWY Ty w uniformie. My - w mroku poniekad. Sztywno podchodzisz, siadasz do klawiszy I - zamiast zagrac - zatrzaskujesz wieko. Skrzydlo opada salwa przeciw ciszy. Do fortepianu - po cos siadal chamie? Nie wydobedziesz zen dzwieku rozkazem. Pod piescia prysnie kosc i klawisz zlamiesz, Ale nie zabrzmia dziejowe pasaze. A w rekawiczkach z od krwi sztywnej skory Nigdy nie trafisz w klawisz zamierzony I obok dzwieku z twojej partytury Zawsze sie ozwie inny - Nieproszony. W szklach czarnych, zamiast nut studiujesz co dnia Zawile klatwy wschodnich alfabetow. Lecz nawet obcej nie zagrasz melodii, Trzeba sie schylic! Pozbyc sie gorsetu! Tego nie umiesz. Wiec polam klawisze! - Struny grac beda bunt i cicha skarge... Pozrywaj struny! - znowu piesn uslyszysz: To pudlo w usta zamieni sie czarne. Roztrzaskaj pudlo! - zagra miejsce po nim, Jak gra powietrze pod tanczacym dzwonem. To puste miejsce dzielem twoich dloni. Powietrze struna gardla okrecone. Gdy umrzesz - trumny, ktore z fortepianow Zbijac kazales o milczacym swicie, Muzyke dotad zagraja nieznana: Marsz Zalobny - co obwieszcza zycie. [1.03.82] ------------------------------------------------------------------- Fragment listu A wiec mamy wojne. Duzo znajomych internowanych, szkoda wyliczac, wszyscy z Solidarnosci. Ja tez siedzialem w pace 5 dni. Jest smutno, ale nie beznadziejnie, wielkie sprawy wymagaja cierpienia. Musimy byc wytrwali, pomagac sobie. (...) Co by tu krotko o nas: widzisz - najgorszy jest strach przed zamknieciem, gdy juz zamkna jest spokojniej. Podobnie jest u nas w kraju. Jestsemy w pewnym sensie w lepszej sytuacji od Was, ktorzy sie o nas martwicie. Mozemy cos konkretnego zrobic. Ludzie bardzo sobie pomagaja, jestesmy blizej siebie, miedzy ludzmi jest cieplej. Musimy byc wewnetrznie skupieni i wytrwali, nie wolno marnowac sie w gestach. Po romantyzmie, romatyczny pozytywizm czyli haust powietrza, zanurzamy sie. (...) ------------------------------------------------------------------- Fragment grypsu Cela - to zimna, ciemna i wilgotna NORA - 2x3m, ubikacja to dziura w ziemi przykryta gumowym przykryciem. Sciany odrapane i kamienne podlogi. Male okno, zakratowane i siatka. Jak na dom wczasowy, to wcale ladnie. 3 osoby nas mieszka. Zaprowadzono nas tam juz prawie po polnocy. I od rana proba drylu, stawianie podczas apelu i meldowanie. Nic z tego. Tego robic nie bedziemy. I nie robimy tego do dzisiaj. To uwlacza naszej godnosci, a jest to jedyne co mamy. Jestesmy mimo wszystko ludzmi WOLNYMI. I nie przestrasza nas zadne represje. ___________________________________________________________________ HYMN INTERNOWANYCH EKSTREMISTOW Niech sie junta wystrzela Trafi szlag Jaruzela Orla wrona nie zdola pokonac Wtedy wolni zwiazkowcy Ekstremisci - korowcy Na premiera wybiora Kuronia Beda tanczyc wsrod zgliszczy Gwiazda, Jurczyk i Michnik Wokol trumny Siwaka Albina Na wiesc o tym sam Brezniew Tak poteznie sie zerznie Ze rozpadnie sie mumia Lenina Potem wszystkich czerwonych Hen, za Ural sie zgoni I gdy Polska urodzi sie nowa Chinczyk gorszy od Berii Kaze im na Syberii Az do smierci komunizm budowac Niech sie junta wystrzela ... _________________________________________________________________ LUDOWE Kto ty jestes? - swinia mala Jaki znak twoj? - helm i pala Komu sluzysz? - generalom W jaki sposob? - walac pala Kochasz WRONEe? - kocham szczerze A w co wierzysz? - w nic nie wierze. ------------------------------------------------------------------ Wywieszka na kiosku "Ruchu" ZOLNIERZ jest. ZYCIA nie ma. KULTURA zawieszona. PERSPEKTYW brak. RZECZPOSPOLITA wyprzedana. ------------------------------------------------------------------- Jacek Kaczmarski SWIADECTWO Jaja w kraju niewyjete: Solidarnosc dala ciala, Spawacz gra w bambuko z Glempem, Partia trzyma sie na palach. W dzien handelek czym podleci, Za to w nocy ostra bania, Pieniadz tanszy juz od smieci, milion poszedl bez gadania. ZOMO tanio sie sprzedaje - Buce tepe i uczynne Za dwa Krole czyli Cwaje Sami wioza na meline. Tylko z okna sie wychylic, Krzyknac: pokot ma pragnienie, A juz dwaj pod drzwiami byli Z odpowiednim obciazeniem. Kolezanki wychowane, Nie certola sie na marne, Daja chetnie i na zmiane Wszystkie bardzo solidarne. Zdjecia cudem przemycilem. Patrz: tu dym, tu gaz, tu glina. Zginal potem ten co tylem, Dostal w brzuch ten co sie zgina. A tu calkiem kadr jak z Wajdy: Czlowiek, sztandar, dymu chmury. Bracie, ale byly rajdy! Potem pojechalem w gory. Luzno w knajpach i na trasach, I w "Kasprowym" znow kultura. Chociaz raz w zyciu wczasy - klasa! Jak nie w Polsce! Jak nie w gorach! Paszport? Paszport mam wojenny, Wlasnosc pana generala. Nawet ci nie podam ceny, Przyjm, ze sie mnie WRONA bala. Tam nie wracaj, grunt spalony, Nie ma zycia, stan krytyczny. Sluchaj, czy na paszport WRONY Dadza azyl polityczny? ------------------------------------------------------------------- Od Redakcji Porannej i swiezutkiej jak rosa: .. Po paru dniach znowu wydawalo mi sie, ze wszystko rozumiem. No jasne, po prostu PO RAZ PIERWSZY dostalismy od wladz PRAWDZIWA WOLNOSC SLOWA. Juz kazdy mogl mowic co chcial i z tego korzystal. Nooo, byly pewne ograniczenia dla niektorych nieszczesnikow. Przed Swietami, na posiedzeniu Rady Instytutu wystapilem o tzw. poreczenie spoleczne dla dwoch pracownikow IFUJ, ktorzy siedzieli w hoteliku na Montelupich i byli traktowani (powaznie!) jak ksiazeta przez tzw. kryminalnych, ktorzy im lozka scielili, papierosami i innymi frykasami czestowali, tak ze moi znajomi z zalem opuszczali przybytek. Bylo glosowanie, a jakze, i szkoda, ze nie slyszeliscie prof. L.G., jedynego profesora Instytutu, ktory mial legitymacje jakies partii, ktora sie chyba zwala ZRZP, czy PRRR, juz nie pamietam..., ktory MUSIAL oswiadczyc, ze sie wstrzyma od glosu, bo jednego z sankcjonowanych nie zna osobiscie. To sie naprawde moglo zle skonczyc, bo niektorzy starsi profesorowie o malo nie dostali apopleksji ze smiechu. Sami wiecie jak prasa oficjalna zostala skrepowana i nawet nie wolno im bylo nadmiernie chwalic Rzadu, bo cenzura natychmiast to skreslala bojac sie histerycznych atakow smiechu ze strony czytelnikow, co mogloby wywolac niepokoje spoleczne. Nie tylko wolnosc slowa im odebrano. Utrudniono tez fizyczne poruszanie sie. Siedzieli po swoich redakcjach i wiedzieli, ze gdzie indziej sie nie moga pokazac. Inni z kolei mieli jeszcze gorzej. Zamknieci w transporterach, albo w sukach w oczekiwaniu na rozkaz, czy apel. Zamknieci w wiezyczkach strzelniczych obozu w Uhercach i innych, dmuchajacy w rece i bojacy sie zejsc. Biedacy. Najgorzej jednak mieli ci siedzacy po komitetach, ktorzy musieli przemykac sie tajnymi wyjsciami, siedziec w pracy na gasnicach i workach z piaskiem, i nie mogli nawet pojsc na wodke bez podania dokladnego adresu i telefonu knajpy... Brrrr! [J.K-uk] ------------------------------------------------------------------- REWIZJA - anonim ludowy Zagladaja nam do toreb, Zagladaja nam do waliz, Nie zajrzeli nam do dupy, A tam wlasnie jest socjalizm. ------------------------------------------------------------------- Fragment wspomnienia Zamawiam kawe i dwa piwa w "Europejskim". Przysiada sie stary znajomek. Tez po imieninach. Gawedziarz znakomity. Dopijamy. Wychodzimy na Krakowskie. Pod "Telimena" podchodzi patrol. Trzech. Prawie dzieci. Co nam tak wesolo - pyta ktorys. Zaczyna sie dyskusja. Stawiamy sie. Legitymuja nas. Spisuja. Odchodza. Pierwszy strzela on, z palcow; i zaraz ja z parasola. Tra..ta..ta - jak chlopcy na podworku. Uslyszeli. Wracaja. Ostra dyskusja. Podjezdza niespodziewanie radiowoz. Odpycham czyjes rece. Wsiadam dobrowolnie. Tych trzech ze mne. Kolega sie zmyl! Jestesmy na Wilczej. Piorunem. Poczekalnia. Jeden z tych trzech pisze protokol. Schodza sie ich koledzy. Ogladaja mnie. Podsmiewuja. Ot, profesorek - slysze. Posiedzi sobie z "bomby". Artykul 236. Nie orientuje sie. Jeden z kibicow przyglada mi sie uwazne. Lapie z nim kontakt wzrokowy. Dwukrotnie szepcze do niego swoj domowy telefon. Kiwa glowa! Prowadza mnie na dol. Przejmuje mnie plutonowy. Odbiera mi pasek i sznurowadla. Cos mruczy i zamyka mnie w pojedynczej celi. Mijaja godziny. Wiecznosc. Zgrzyt zasuwy. Plutonowy i jacys dwaj. Ci dwaj prowadza mnie przez podworko do radiowozu. Nie tacy mlodzi. Ktorys czestuje mnie papierosem. Mowi: To gowniarze, nudza sie na tych patrolach, pewnie im pan natykal, co? Jedziemy kilka minut. Nie wiem, gdzie. Pytam. Walicow - slysze. pelna cela. Duszno. Koszmarna noc. "Boze daj rozum" - odczytuje ze sciany. ------------------------------------------------------------------- Graffiti z ulic polskich miast WRON ZA DON! ZIMA WASZA - WIOSNA NASZA ORLA WRONA NIE POKONA WRON - WON! WRONA SKONA Generale historia moze ci to wybaczy ale ja cie p.... , Grzes [Moje ulubione grafitti to "ZOMO PSY" namalowane zolta farba na budynku IFUJ. Nic specjalnie madrego, wiec nic dziwnego, ze wladze natychmiast przykazaly zamalowac. Przyszedl pan i zamalowal ciemnoszara farba. Ale, ze musial duzo takich napisow zamalowac, wiec musial oszczedzac farbe. W miare dokladnie pokryl na szaro zarys zoltych liter napisu oszczedzajac niewinna reszte muru... [J. K-uk] =================================================================== Materialy pochodza z nastepujacych zrodel: "Wojna polsko-jaruzelska w karykaturach i rysunkach", Kopenhaga 1982 Jacek Kaczmarski "Wiersze i piosenki", Instytut Literacki, Paryz, 1983 "Od trzynastego do trzynastego. Analizy-dokumenty-relacje", Wydawnictwo Polonia, Londyn, 1983 "Polska 13 grudzien 1981 - wojna z Narodem" Solidarity Support Committee, Lund, 1982 Kontakt, Zycie Warszawy =================================================================== To tyle wspomnien historycznych. Ostatni artykul dotyczy spraw rownie aktualnych wtedy, co teraz, co zawsze... ______________________________________________________________________ Wiktor Woroszylski SZYMBORSKA ========== [Gazeta Wyborcza, 27 sierpnia, 1991] Wislawa Szymborska jest wielka poetka - wiem to na pewno i niejeden z czytajacych te slowa wie na pewno, ale jak wytlumaczyc - dlaczego? [...] Martwie sie, ze nie potrafie pokazac, na czym polega jej wspanialosc, bo rozkladanie poezji na czynniki poezjotworcze bywa tak zawodne, jak cwiartowanie przez opis czyjejs fascynujacej urody: oczy, usmiech, szyja - o moj Boze, nie widze! Profesorowie starej szkoly zglebiali tajniki duszy artysty - jej szlachetnosc sluzyla im za argument - a tymczasem w wierszu Szymborskiej: duszyczka sie snuje, znika, powraca, zbliza sie, oddala, sama dla siebie obca, nieuchwytna raz pewna, raz niepewna swojego istnienia - w innym zas nawet tak: Nie oskarzaj mnie duszo, ze rzadko cie miewam. Nowoczesni badacze mowia o "strategiach" - z czego wynika, ze tworczosc poety jest wojna wypowiedziana czytelnikowi, realizacja przemyslanych planow podboju - a Szymborska utrzymuje beztrosko: Wole smiesznosc pisania wierszy od smiesznosci ich niepisania. Chwileczke, zlapmy poetke za reke, a czy to przypadkiem nie jest strategia - bagatelizowanie, osmieszanie swego zajecia, ostentacyjna lekkomyslnosc, z ktora przedstawia sie je jako wybor miedzy dwiema jednakowo niepowaznymi mozliwosciami - czytelnik daje sie na to nabrac, ufa, ze nie bedzie zadnego moralizowania, wciagania w obowiazujacy system wartosci, w te "szlachetnosc duszy" wlasnie, ktora juz w szkole odzrucila go od poezji - niepostrzezenie zostaje wziety w niewole, wydany na pastwe autorki, ktora, niby to mimochodem, zawiadamiajac go, na przyklad, w tym samym wierszu: Wole siebie lubiaca ludzi niz siebie kochajaca ludzkosc - albo: Wole nie pytac, jak dlugo jeszcze i kiedy - proponuje mu przeciez pewien poglad na swiat, pewna postawe wobec zycia, sklania go nie sklaniajac na pozor, agituje nie agitujac - wiec?... No dobrze, strategia, ale nie badzmy tacy madrzy, owszem potrafimy szrpnac za ten czy inny uchwyt, cos sie poruszy, przekreci, zauwazymy to radzi, ze pojelismy zagadkowy mechanizm, ale co wlasciwie pojelismy z tego cudu, ktory dokonuje sie w wierszach (czasem u Szymborskiej czesciej niz u kogokolwiek innego) - cudu przeistoczenia czegos, co istnieje samo przez sie, jakiejs rzeczywistosci, jakiegos ciala w slowo i natychmiast z powrotem slowa w cialo, w rzeczywistosc, istnienie. Cudu przekroczenia granicy (w obie strony jednoczesnie) miedzy istniejacym i nazywanym. Cudu, o ktorym poetka wie najlepiej, ze zdolna jest go dokonac - wie, ze ma te moc czarodziejska, i korzysta z niej, i nie przestaje zarazem dziwic sie temu: Dokad biegnie ta napisana sarna przez napisany las? Czy z napisanej wody pic, ktora jej pyszczek odbije jak kalka? Dlaczego leb podnosi, czy cos slyszy? Na pozyczonych z prawdy czterech nozkach wsparta spod moich palcow uchem strzyze. Cisza - ten wyraz tez szelesci na papierze i rozgarnia spowodowane slowem "las" galezie. I oto wlaczeni w obreb cudu my, czytajacy, tez widzimy biegnaca przez las sarne, slyszymy cisze lesna, i dziwimy sie swojemu widzeniu i slyszeniu, i doznajemy nieokreslonego uczucia szczescia. W "Ludziach na moscie", zamykajacych tomik pod tym samym tytulem (ostatni jak dotad, z wydanych przez Szymborska - Czytelnik 1986), chodzi o cud dokonujacy sie nie w wierszu, lecz na obrazie, na ktorym: widac wode. Widac jeden z jej brzegow. Widac czolno mozolnie plynace pod prad. Widac nad woda most i widac ludzi na moscie. Ludzie wyraznie przyspieszaja kroku, bo wlasnie z ciemnej chmury zaczal deszcz ostro zacinac. Cud polega nie na tym, ze widac to, co widac, bo oczywiscie, ze namalowane jest widzialne (jak bynajmniej nieoczywista jest widzialnosc napisanego), ale na tym, ze: Chmura nie zmienia barwy, ani ksztaltu. Deszcz ani sie nie wzmaga, ani nie ustaje. Czolno plynie bez ruchu. Ludzie na moscie biegna scisle tam, co przed chwila. ............................ Zatrzymano tu czas. Przestano liczyc sie z prawami jego. Jakze neca poetke igraszki z czasem, jak zazdrosci malarzowi, ze zdolal czas zatrzymac, jak probuje beznadziejnego (a moze nie?) wspolzawodnictwa! Chwyta sie rozmaitych sposobow, zeby obalic prawa czasu dokonanego - cofa na przyklad zyciorys postaci historycznej do punktu wyjscia i unieruchamia w nim przy pomocy wobrazonego pstrykniecia aparatu ("Pierwsza fotografia Hitlera"), albo odwrotnie - ignorujac znany final innego zyciorysu, prowadzi go przy pomocy trybu warunkowego (drobny figiel gramatyki) w pozniejsze duzo lata i w niby-banalna sytuacje, kontrastujaca z patosem uniewaznionego na chwile rzeczywistego konca zycia: Do pensjonatu w gorach jezdzilby, na obiad do jadalni schodzilby. ............................... Czasami ktos od progu wolalby: "panie Baczynski, telefon do pana" - i nic dziwnego w tym nie byloby - to zas, ze nie byloby w tym nic dziwnego, jest przeciez najdziwniejsze, jest owym pozadanym cudem, stworzonym z prostych elementow: partykuly "by", dokladnego wyobrazenia kilku szczegolow cielesnosci starego czlowieka ("a mialby juz od dawna uzywane dlonie o spierzchlej skorze i wypuklych zylach"), wreszcie z tego, co nie napisane, lecz zawarte w domysle, w wiedzy czytelnika o umarlym mlodo Baczynskim, z gry zatem pomiedzy prawda faktow a nie poddajaca im sie, zbuntowana przeciw wszelkiej ostatecznosci "nieprawda" wiersza. Strategia poetki - to przyzwolenie na cud, udzielenie mu pomocy swoim zdziwieniem, swoja umiejetnoscia, swoim przymruzeniem oka. Paleczka czarnoksiezniczki moze byc operacja gramatyczna albo kazdy z elementarnych srodkow mowy wiazanej, skodyfikowanych lub nie skodyfikowanych w podrecznikach.. Te srodki, te pomysly, te chwyty - to jest wszystko, co mozemy czasem podpatrzec, bardzo sie starajac i nie wpadajac, uchowaj Boze, w pyche, ze rozszyfrowalismy tajemnice tworcy, bo do niej ciagle jeszcze daleko, ale jednak - coz, nie badzmy dla siebie przesadnie surowi - odrobina satysfakcji, ze znalazl w nas doceniajaych jego kunszt partnerow. Oto poczatek wiersza "Akrobata": Z trapezu na trapez, w ciszy po po nagle zamilklym werblu, przez przez zaskoczone powietrze, szybszy niz niz ciezar ciala, ktore znow znow nie zdazylo spasc. Poza tym, co tu jest po prostu zakomunikowane, a takze zasugerowane przez celny epitet ("zaskoczone powietrze") i przez ocierajaca sie o paradoks charakterystyke bohatera - "szybszy niz ciezar ciala, ktore znow nie zdazylo spasc" (chcialoby sie rzec, ze charakterystyka ta szybsza jest niz ciezar slowa, ktore ledwie zdazylo ja przekazac) - otoz poza tymi jawnymi elementami sytuacji tworzy ja zabawa - pieciokrotnie, jakby zajakniecie sie, podwojenie jednosylabowych wyrazow, urywajacych kazda linijke i zaczynajacych nastepna - niczym pieciokrotne wahniecie akrobaty w karkolomnej drodze "z trapezu na trapez" i tylez razy wstrzymany oddech widzow i westchnienie ulgi w slad za tym - wszystko to miesci sie w ulamku sekundy miedzy kazdym pelnym dlawiacego napiecia "na", "po", "orze" konczacym linijke i wydobytym z rozluznionej juz krtani powtornym "na", "po", "przez", po chwili zawieszenia dalej posuwajacym akcje. Poprzestanmy na tym przykladzie sztuki poetyckiej Wislawy Szymborskiej - przypadkowym, w tym miejscu otworzyla sie ksiazka - i choc my, powojenni studenci, wysmiewalismy starych profesorow (przynajmniej my w Warszawie i Lodzi, a czy w UJocie takze, jak to bylo, Wislawo?), zapytajmy teraz: a moze jednak dusza, chocby i taka, jak w przytoczonych wyznaniach poetki, niepewna wlasnego istnienia, skruchy pelna, ze za malo istnieje, zywa przeciez, szczodrze dzielaca sie soba z tym, do kogo sie zwraca, takze wowczas, gdy slowo "dusza" nie pada, gdy o czyms innym zgola, o smiesznosci pisania i niepisania wierszy, o sobie wybierajacej miedzy ludzmi i ludzkoscia, o cudownym przeistoczeniu napisanego slowa w las, o zatrzymaniu w czasie namalowanego deszczu, o akrobacie balansujacym na rozhustanym slowie "przez" mowi - kto? poetka Szymborska? "Liryczne ja" podajace sie za poetke? gramatyczna pierwsza osoba, jako narzedzie strategii w ataku na wyobraznie izmysl moralny czytelnika? Co za roznica, skoro naprawde stoi za tym wszystkim czyjes autentyczne zycie, doswiadczenie, przemiany, czyjes borykanie sie ze swiatem, z historia, z wlasnym wnetrzem, z bolem istnienia,z nieskonczonoscia i rownie jak ona niepojeta skonczonoscia, z niemoznoscia wejscia w glab kamienia, liscia i kropli wody. Ale skoro juz odwazylem sie wykrztusic: dusza (nazwijcie to zreszta jak chcecie: osobowosc, szczegolny los, natchnienie medium harmonii i dysharmonii swiata), coz jeszcze wolno mi dodac, zeby nie zaplatac sie beznadziejnie w czczych domyslach i etykietach? Chyba tylko tyle, ze jest to dusza autoironiczna, pozbawiona besserwisserskiej pychy (czyz nie dlatego obcowanie z nia niegdy nie zamienia sie w zmudny obowiazek?), pokpiwajaca z siebie w kazdej postaci, w jakiej odnajduja swa tozsamosc - z siebie - zywego stworzenia, mieszkanca wszechswiata, mieszkanca dziejow, mieszkanca wlasnych now, homo sapiens, krewniaka malpy i pajaka, czlonka narodu, kobiety, milosnicy, poetki, istoty smiertelnej, poddanej odwiecznym prawom i daremnie usilujacej im sie wymknac... I choc prosi i przeprasza: Powago, okaz mi wspanialomyslnosc. Scierp, tajemnico bytu, ze wyskubuje nitki z twojego trenu .......................... Przepraszam wszystko, ze nie moge byc wszedzie. Przepraszam wszystkich, ze nie umiem byc kazdym i kazda - to w jakis sposob jest przy tym "kazdym i kazda", i my, wraz z poetka wpisani do tych samych kartotek zycia, chocby i nie wszystkich, lecz wielu, zostajemy przez nia przyjeci pod krolewski plaszcz jej autoironii, co znaczy zarazem - powsciagliwej czulosci, solidarnosci z nasza ludzka kondycja, dumy ze stawiania jej czola, poczucia wspanialosci tej jedynej egzystencji, jaka zostala nam dana. Do ludzkiej kondycji zas, tak jak ja rozumie Szymborska, nalezy wieczne watpienie, niepewnosc, bo tylko na wyspie Utopii: Goruje na dolina Pewnosc Niewzruszona. Ze szczytu jej roztacza sie Istota Rzeczy. Z "utopia" w przedostatnim tomie Szymborskiej ("Wielka liczba" - Czytelnik 1976) sasiaduje "pochwala zlego o sobie mniemamnia", ktory to atrybut czlowieczenstwa najbardziej wyraziscie wyodrebnia gatunek nasz ze swiata zwierzecego: Samokrytyczny szkal nie istnieje. szarancza, aligator, trychina i giez zyja jak zyja i rade sa z tego. W tym miejscu - co nie musi nas zaskakiwac - wielka poetka spotyka sie z wielkim filozofem tego samego pokolenia, Leszkiem Kolakowskim, ktory wskazywal autokrytycyzm i powracajace wciaz zwatpienie we wlasne racje jako konstruktywna i zawsze tworcza ceche kultury europejskiej. Dusza poetki, strategia poetki, jej rzemioslo i intuicja - to poza wszystkim innym mocno ugruntowane zjawisko kulturowe, swietny i niepowtarzalny wykwit polskiej, europejskiej, ludzkiej kultury. ========================================================================== Wislawa Szymborska wyrozniona zostala 28 sierpnia prestizowa Nagroda im. Goethego, przyznawana przez miasto Frankfurt nad Menem. Nagroda zostala ufundowana w 1926 roku, od 1949 roku przyznawana jest co trzy lata i wynosi 50 tys. DM. Dotychczas laureatami tej nagrody byli m.in. Herman Hesse, Gerhardt Hauptmann, Karl Jaspers, Tomasz Mann, Golo Mann, Max Planck. Nagroda ta miasto Frankfurt pragnie uczcic - jak podano w uzasadnieniu - "wielka liryczna poetke polska, ktorej tworczosc jest wysoko ceniona w jej ojczyznie oraz wielu innych krajach ze wzgledu na jej humanitarne intencje i artystyczna niepowtarzalnosc". ___________________________________________________________________ Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek ([email protected]) Zbigniew J. Pasek ([email protected]) Jurek Karczmarczuk ([email protected]) Andrzej M. Kobos ([email protected]) Copyright (C) Jerzy Karczmarczuk 1991. Dotyczy wylacznie tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu. Prosby o prenumerate i numery archiwalne do Jurka Krzystka ____________________________koniec numeru 5_________________________